czwartek, 6 grudnia 2012

Konkurs z Palmą!

Dziś mamy dla Was konkurs. Pytanie jest trochę mniej kulinarne, przez co może trudniejsze...?

Napiszcie:
Jaki jest Wasz ulubiony moment związany ze Świętami Bożego  Narodzenia ?

Zaskoczcie nas - spodziewamy się ciekawych komentarzy!
Na odpowiedzi czekamy do końca tygodnia. W poniedziałek wyłonimy 4 zwycięzców, a każdy z nich otrzyma nagrodę: silikonową formę do pieczenia ze szklanym dnem, ufundowaną przez producenta margaryny Palma z Murzynkiem - firmę Bielmar.



18 komentarzy:

  1. Może jestem już dużą dziewczynką, ale pewnie nie jedyna napiszę, że jeden z przyjemniejszych momentów Świąt to są prezenty :) Często Wigilię spędzamy w moim domu rodzinnym, gdzie w sumie do stołu zasiada 7 osób + 2 koty plączące się pod stołem, ale tylko do pewnego czasu... Pod koniec kolacji dwa dużych rozmiarów koty wędrują pod choinkę i rozkładają się wśród...prezentów. I nie ma siły żeby je stamtąd zabrać :) Wtedy wszyscy z uśmiechem zastanawiamy się dla kogo przewidziane są te dwa czarno-białe futrzaki :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie najfajniejszy moment to ten kiedy po kolacji wigilijnej idziemy z dziećmi do szopy gdzie moja babcia ma zwierzęta żeby podzielić się z nimi opłatkiem. Wierzymy że i one w tę noc mówią ludzkim głosem. A że wiele im zawdzięczamy (np. pyszne mleczko) to i im w ten dzień należy się trochę świątecznej atmosfery.
    lena.fulat@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  3. mój ulubiony moment świąt to oczekiwanie na pasterkę, a po mszy gdy wszyscy śpiący i zmęczeni wracamy do domu to z siostrą organizujemy bitwę na śnieżki żeby rodziców rozruszać - teraz mamy juz wsparcie w postaci naszych mężów i rok temy się zbuntowali i faceci zaatakowali mnie siostre i mamę!
    oczywiście przegrałyśmy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja najbardziej uwielbiam wigilijny poranek... budzę się, leniwie przeciągam i czuję coś w rodzaju magii. Od dziecka rodzice mówili mi, że Wigilia to magiczny dzień i należy dbać o dobre relacje z bliskimi, by cały rok był tak szczególny jak ten dzień. Staram się, by tak było... dlatego Wigilia jest dla mnie szczególna i wyczuwam w niej coś naprawdę magicznego. To jest najlepszy moment, bo Święta dopiero się zaczynają... i w domu pachnie piernikiem, pomarańczami... Uwielbiam ten czas!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ulubiony moment związany ze świętami? Ze świąt utkwił mi w pamięci jeden, niestety nie ten ulubiony, a ten najsmutniejszy...podczas stanu wojennego w 1981 r. Byłem wtedy dziesięcioletnim chłopcem, który spędził pierwsze święta bez rodziny w komplecie. Chociaż mieliśmy i osławione pomarańcze, mandarynki i porządną pieczeń, to czegoś mi brakowało...nie było z nami ojca. Pracował on w Służbie Bezpieczeństwa i musiał wtedy internować niepokornych opozycjonistów (a mogli siedzieć cicho i podporządkować się ukochanemu systemowi). To oni...Frasyniuk, Kuroń, Michnik..zabrali mi te święta. Okrągły stół? Mój stół świąteczny był wtedy niekompletny i nikt mi już nie zwróci tej Wigilii..
    "Spędzasz czas z rodziną? Dobrze...
    Mężczyzna, który nie spędza czasu z rodziną,
    nigdy nie będzie prawdziwym mężczyzną."
    Ojciec chrzestny

    Pozdrawiam
    Krzysztof z Tomaszowa Mazowieckiego

    OdpowiedzUsuń
  6. :) po kolacjii Wigilijnej jak już wszystko jest posprzatane włączam polsat i oglądam Kevina :)
    przyjemny moment,jestem najedzona,wszystko jest posprzatane i smieje sie po raz 15sty z tego samego filmu:)

    pozdrawiam
    oluska86@interia.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój ulubiony moment związany ze świętami chyba nie jest zbyt zaskakujący...jest nim jedzenie! U mnie w Wigilię jest zasada, że nie można aż do wieczerzy nic jeść. Szykujemy te pyszności, lepimy pierogi, gotujemy moją ulubioną zupę grzybową i barszcz czerwony. Pachnie w całym domu, a my nie możemy nic tknąć. Nie dlatego, że ktoś nam zabrania, takie są zasady i tak się przyjęło. Kolacja zawsze jest o 17tej, ale my godzinę wcześniej mamy już wszystko naszykowane i czekamy jak na szpilkach. O 17tej zawsze okazuje się, że kogoś nie ma (zazwyczaj brata mojej mamy), bo się spóźnia i wszyscy ledwo stoimy na nogach z głodu...ale czekamy, bez niego nie zaczniemy. Wreszcie są wszyscy, podchodzimy do stołu i...modlitwa. Długa. Chociaż co roku coraz krótsza. Poziom głodu jest tak wielki, że nawet już nam nie burczy w brzuchu. Osłabienie. Dzielenie się opłatkiem, życzenia i...oto jest! Ten moment! Podajemy do stołu:) Mój ulubiony moment:) A potem wszystkich bolą brzuchy z przejedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Za oknem cudowny śnieg, ja siadam przed oknem na bujanym fotelu ze szklaneczką Jagermeistera i wspominam.... Mój umysł cofa się do mroźniej zimy z 1981 roku. Miałem wówczas 15 lat, podróżowaliśmy , dużo podróżowaliśmy. Mój ojciec drukarz z zawodu, miał w tym okresie wiele pracy w różnych zakątkach naszego kraju. W tym właśnie roku los rzucił nasz do Tomaszowa Mazowieckiego. Zamieszkaliśmy u znajomego ojca w pięknej, acz zniszczonej kamienicy w pobliżu Zalewu Sulejowskiego. W polowych warunkach moja mama przygotowywała wigilie, nie mieliśmy za wiele, bo czasy były trudne, ale do dziś nie zapomnę zapachów rodzinnych wypieków, zwłaszcza mojego ukochanego piernika – miodownika. Mimo iż nie byłem już dzieckiem, nie mogłem się doczekać pierwszej gwiazdki. Wszyscy z emfazą odśpiewaliśmy kolędy i nastał czas prezentów. Pamiętam, że była to raczej druga albo i trzecia gwiazdka, gdyż musieliśmy zaczekać na właściciela mieszkania, pana Andrzeja, który roznosił „bibułę” po mieście. Pamiętam, jakby to było dzisiaj stał się CUD!! Moja mama poszła swoim zwyczajem podzielić się opłatkiem z sąsiadami. Okazało się, w tym mieszkaniu panowała, żałość i smutek, to nie był radosny dom. Okazało się, że głowa domu właśnie w tym magicznym momencie dla każdej rodziny musi pracować!! Moja mam z dobroci serca zaprosiła sąsiadów do nas. Do dziś nie zapomnę tego małego pyzatego 10-letniego Krzyśka, który wcinał piernik mojej mamy z LUBOŚCIĄ, wydając przy tym krotochwilne dźwięki. A my na święta dzięki tej zacnej rodzinie mieliśmy pomarańcza i mandarynki. Tak, tak to był mój pierwszy raz! Nigdy wcześniej nie dane mi było spożywać cytrusów. Dla mnie Święty Mikołaj to Krzysiek z Tomaszowa Mazowieckiego.
    Przepis na miodownik:
    • CIASTO
    • 15 dag płynnego miodu (dałam miód wielokwiatowy, pszczeli, nektarowy)
    • 20 dag masła
    • 50 dag mąki
    • 3 żółtka
    • 4 łyżki mleka
    • 1 łyżka sody oczyszczonej
    • 40 g przyprawy do pierników
    • 10 dag cukru

    • KREM
    • 2 szklanki mleka
    • 6 łyżek kaszy manny
    • 30 dag cukru pudru
    • 25 dag masła

    • 20 dag dżemu z czarnej porzeczki

    • POLEWA
    • 10 dag masła lub margaryny
    • 15 dag cukru
    • 2 łyżki kakao
    • 8 łyżek wody
    • 4 kostki czekolady mlecznej lub deserowej

    Pozdrawiam Rosomak

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieżko wybrać jeden, przecież okres świąt bożonarodzeniowych to najcudowniejszy czas każdego roku...przynajmniej dla mnie. Pamiętam wiele momentów, o których mam nadzieję opowiem moim wnukom, gdy będą mnie odwiedzać w moim przytulnym domu starców, położonym nad zalewem obok obok Tomaszowa Mazowieckiego. Jednak jeden moment szczególnie zapadł na długo w mojej pamięci...1981, tak, było to niedługo po telewizyjnym show Wojciecha Jaruzelskiego. Zęby zgrzytały, gdy wychodziło się na zewnątrz, milicjanci, ZOMO, wszyscy ogrzewali się przy koksownikach...mama wynosiła im ciepłą herbatę i wigilijne kruche ciasteczka, żeby mogli się trochę ogrzać i poczuć tę magię świąt z daleka od domu. Wiem co wtedy czuli, bo byłem w podobnej sytuacji, mój ojciec, tak jak Ci biedni funkcjonariusze musiał pracować w innym miejscu naszego kraju. Nie miałem w tym czasie najlepszego humoru, ojca nie było przy wigilijnym stole, nasz wujek z KW PZPR też nie mógł dotrzeć, bo sytuacja polityczna była napięta...Na szczęście przyszedł wtedy on, niestety nie pamiętam jak miał na imię, ale wołali na niego Rosomak - mały chłopczyk o kruczoczarnych włosach zaczesanych na bok. Tak, zdecydowanie wtedy przypomninał mi Zbyszka Cybulskiego, mojego bohatera z dzieciństwa. Zaprosił mnie i mamę do siebie na wigilijną kolację...nigdy nie zapomnę tego miodowego smaku w moich ustach...ach nie mogłem wtedy dostać więcej od losu...Poczęstowałem go pomarańczą i wtedy on powiedział: "jest to najsłodsza pomarańcza, jaką kiedykolwiek jadłem"...
    Wesołych Świąt i sprawiedliwych wyborów!
    Mateusz z Karczewa

    OdpowiedzUsuń
  10. Zbliża się wigilia... Jadę do rodzinnego domu. W radiu Chris Rea śpiewa "Driving home for Christmas". Żadna inna piosenka nie kojarzy mi się tak mocno ze świętami. Podśpiewuję razem z Chrisem... Wreszcie po kilku godzinach docieram!! W progu witają mnie szczęśliwe psy, które za kilka godzin będą podobno gadać. W pokoju już pachnie świerk - czeka na mnie strojenie choinki. W kuchni - mama i oczywiście setki zapachów - hmmm kapustka z grzybami, karpik, pierogi... Na piecu ziemniaki się gotują -oczywiście to strata czasu - i tak ich nikt prawie nie ruszy. Ale tradycja 12 potraw zobowiązuje. Jeszcze tylko strojenie stołu, czekanie na gości, opłatek - i można jeść!!
    Wszystkich życzę smacznych Świąt!!!
    Flapy

    OdpowiedzUsuń
  11. Moje postrzeganie świąt bardzo się zmieniło, kiedy byłam małym dzieckiem, mimo, że z rodziny katolickiej i czekaliśmy z bratem i kuzynem w oknie na pierwszą gwiazdkę to czekałam na nią dlatego że oznaczały najpierw jedzenie, a po nim prezenty. Potem dorosłam i odeszłam od tradycji a teraz kiedy do niej powróciłam i zyskałam świadomość tego czym tak naprawdę są Święta Bożego Narodzenia. Jedzenie i prezenty są miłym momentem nie powiem, są dopełnieniem tradycji, ale nie najważniejszym i nie najmilszym. Moim ulubionym momentem jest wyczekiwanie na pierwszą gwiazdę, która symbolicznie zwiastuje narodziny Jezusa, i siadamy potem do stołu, żeby jeść, żeby ucztować. Po jedzeniu dajemy sobie drobne podarki, wszystko to bardzo ładne ale skromne i od serca, żeby nie przyćmić najważniejszego wydarzenia tego wieczoru. A moment, który zaczął się zobaczeniem pierwszej gwiazdki kontynuujemy na pasterce. Idziemy żeby zobaczyć ten cud który się stał i w nim uczestniczyć, radość która temu towarzyszy to chyba właśnie najprzyjemniejsze chwile..

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój ulubiony moment Świąt? Wigilijny wieczór. To czas, gdy z różnych stron kraju, jak i świata, zjeżdżają się moi najbliżsi. Nim zasiądziemy do wspólnej wieczerzy dzielimy się opłatkiem i składamy sobie najpiękniejsze, bo od serca, życzenia. Dzieci są już duże, zatem prezenty nie są już najważniejszym momentem wieczoru... Jemy w spokoju, cieszymy się tym, że ponownie i w komplecie możemy się spotkać... Najedzeni popijamy kompot z suszu, wino i snujemy opowieści. Rozmawiamy o Świętach Bożego Narodzenia, gdy jeszcze dzieci były małe, gdy przychodził Gwiazdor (często przebrany sąsiad), by dostać prezent śpiewali, mówili wierszyki. Wszystko uwiecznione na starych VHS powraca, ożywają wspomnienia, a czas mam wrażenie jakby stanął w miejscu. Aż ciężko uwierzyć, że dzieci już dorosłe, że uczucie z ukochanym mężem nadal żywe... Wigilia to cudowny czas...

    Pozdrawiam,
    Hania

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam jeść, więc grzechem byłoby nie napisać, że uwielbiam te wszystkie smakołyki i pyszności, które choć wymagają wiele pracy, to jednak są tego warte. Uwielbiam wspólne kolędowanie i choć każdy z nas śpiewa po swojemu i brzmi to raczej tragicznie, to jednak jest w tym sporo magii. Uwielbiam przeglądanie się razem z córeczką w szklanych bombkach i robienie przy tym głupich min. Wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, zapach pierniczków, wspólne otwieranie prezentów, ale nade wszystko kocham czas, gdy się przebieramy i wychodzimy na wspólne kolędowanie. I chociaż mnie trafia się rola diabła, którego dzieci z okolicznych domów boją się, jak ognia i tak jestem prze szczęśliwa! To są niezapomniane chwile! Zabawa, jakich mało. Coś, na co czekam co roku, by na te kilka chwil znów stać się dzieckiem, nie myśleć o problemach dnia codziennego, o rachunkach, cenach paliwa i kłopotach w pracy. To sprawia, że moje, choć zmęczone i zmarznięte stopy latają kilka centymetrów nad ziemią! I choć to w moim przypadku raczej młoda tradycja, bo doświadczyłam jej po raz pierwszy, gdy razem z mężem spędzaliśmy Święta u jego rodziny w górach, to ma w moim sercu szczególne miejsce. Już w październiku odbieram telefon z pytaniem, czy przyjedziemy... wszak nikt tak dobrze diabła nie udaje! I dla mnie to jest prawdziwa magia Świąt i chwile, na które czekam z utęsknieniem :)
    Ps. ale ciastami też się objadam w każdym domu, do którego zachodzimy! I za to też to kocham.
    Pozdrawiam,
    m.czapiewska[at]onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja uwielbiam widzieć uśmiech pojawiający się na twarzach gości/domowników gdy próbują potraw które przygotowałem... w tedy wiem, że te wszystkie dni spędzone w kuchni były tego warte.

    konrad@budzyk.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. A mój ulubiony moment to chwila podczas wigilijnego wieczoru, gdy moja córeczka rozpakowuje prezenty... To niesamowite przejęcie na Jej twarzy, oczekiwanie, wątpliwości czy Mikołaj spełnił marzenia...:) Jej uśmiech, radość, fascynacja - cudowna chwila:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Najpiękniejszy moment, to kiedy się zapala lampki na udekorowanej już choince. Bez świecących lampek drzewko wygląda ładnie, ale niepozornie. A moment podłączenia światełek wszytko zmienia. Każda bombka nabiera koloru i wymiaru, łańcuchy zaczynają się mienić, papierki od wiszących cukierków błyszczą, odnajdują się zdobiące choinkę pierniczki.
    To jest moment, kiedy cały dom nabiera świątecznej atmosfery, wszystko jest gotowe, można usiąść z kubkiem ciepłej herbaty i czekać na pierwszą gwiazdkę.
    Życzę wszystkim Radosnych Świąt pełnych doskonałych smakowitości.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam przygotowania do świąt, a zwłaszcza pieczenie pierniczków. Każdego roku w ruch idzie moździerz, ja ucieram przyprawy i z lubością dodaję kolejną i kolejną porcję pieprzu i imbiru. Rokrocznie to robię i każdego roku pierniczki są… jakby to łagodnie ująć… dość pikantne. Ale to nic nie szkodzi, z dużym kubkiem mleka są w sam raz.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...